Czuję jak bardzo próbuję udawać, że wszystko jest w porządku. Od kilku miesięcy nie jest. Teraz widzę, że to, co pod koniec września zepchnęłam jako miesięczny incydent wciąż we mnie jest. Odraza, objadanie, niezadowolenie. Jedynie panuję nad tym, by nie myśleć o wymiotowaniu czy przeczyszczeniu. Choć nie raz dla chwilowego poczucia mniejszej wchłanialności i przetwarzania pokarmu w tłuszcz, sprowokowałabym to, czego nie powinnam.
Cały czas zastanawiam się czy choć przez chwilę miałam bulimię, czy jedynie pewne zachowania.
Obecnie znów zatracam się w błędnym kole obietnic lepszego, pracowitego jutra, które wydaje się nie mieć miejsca.
Ale nie mogę tak żyć, na własne życzenie. Nie chcę.
Mogę osiągnąć wszystko, jeśli zechcę.
Chcę. Pragnę. Marzę.
Wszystko albo nic - to doprowadza do spirali jem zdrowo i ćwiczę - objadam się i lenię.
OD DZIŚ ZOSTAJE TYLKO WSZYSTKO. SKREŚLAM NIC.
Nie chcę być niczym. Skoro wszystko wymyka się gdzieś spod kontroli, biegnie własnym tokiem, którego nie umiem choćby ogarnąć i lekko okiełznać, muszę zrobić wszystko by mieć równowagę w swoim świecie. Zawsze chciałam być idealna - nie umiałam. Wiem, że nie będę. Ale nikt nie zabroni mi się zbliżyć do perfekcjonizmu.
Nie wiem, czy kiedykolwiek odważę się to wypowiedzieć na głos:
Moja niechęć do własnego ciała i pragnienie chudości (takiej, nieco niezdrowej) jest od pewnego czasu niemym wołaniem o wyrozumiałość. O to, że ja też mogę popełnić błędy i mogę sobie z czymś nie radzić. I choć jestem słaba, pokażę siłę.
Może to głupie i nierozsądne, takie pchanie się w bagno na własną odpowiedzialność, tylko czy ja przypadkiem nie ugrzęzłam już w mule? Czy skrywanie nienawiści do siebie, a za razem oszukiwanie samej siebie, że się akceptuję, może wyniszczyć? Czy może to ze mną jest coś nie tak, że nie stać mnie na powiedzenie sobie stop - może ja jedynie doszukuję się w sobie kolejnego usprawiedliwienia...
Przepraszam Was, że jestem jaka jestem - raz mnie nie ma, raz wracam.
Staram się skleić swoje życie. I czasem myślę,że byłoby lepiej gdyby ono dla mnie nie istniało. Gdyby mnie tu nie było nigdy.
Potrzebuję kogoś kto spróbuje mnie zrozumieć.
Bo choć przyznałam się trzy miesiące temu mamie i przyjaciółce do wymiotów, to od tego czasu już nikt nie spytał jak sobie daję radę. Obiecałam tego więcej nie zrobić i nie robię, ale te z Was, które co nieco mają z tym styczność, dobrze wiedzą, że to wcale nie oznacza, że jest wszystko w porządku.
Do tych z Was, które może tu są, które tak jak ja półtora roku temu zakładając bloga, myślały, że "ja się jedynie odchudzam, będzie zdrowo, a wsparcie kogoś, będzie pomocne" - to samo w sobie jest w porządku. Jednak wkraczając w świat dążenia do idealnego ciała (które dla większości z nas jest równoznaczne ze skinny, a nie fit), wzmianek o głodówkach, zmniejszaniu kalorii, ćwiczeniu najlepiej w każdej możliwej chwili, idzie się pogubić, wpadać ze skrajności w skrajność, i cóż - ciężko się od tego uwolnić, powiedzieć STOP w odpowiednim momencie.
Osobiście póki nie zaczęłam SGD nie wiedziałam czym są napady, objadanie się do granic możliwości.
To dość niebezpieczny świat. Marzymy o sile, choć czujemy się bezsilne. I tą bezsilność chcemy zamienić w coś, by w końcu choć na minutkę poczuć jak to jest czuć się wartościowym i zadowalającym.
Ale może kiedyś świat się nieco zmieni. Może nie będzie żadnych ideałów ciała, charakteru, postępowania itd. Oby. Każdy jest jaki jest i ta różnorodność powinna być doceniana. Możemy jedynie szlifować to, co jeszcze w pełni nie lśni, ale dla siebie, nie dla kogoś innego.
Bądźcie silne i nie pozwólcie by ktokolwiek wami pogardzał. Nikt na to nie zasługuje.
Bulimia kojarzy się każdemu z wymiotowaniem, co wcale nie jest błędem, lecz trzeba pamiętać o tym, że istnieje wiele typów bulimii i wcale nie trzeba prowokować wymiotów, by ją mieć. Inne symptomy na nią wskazują.
OdpowiedzUsuńCo do tego, że ludzie nie pytają czy wszystko w porządku, nawet jeśli posiadają świadomość, że wcześniej coś było nie tak. Spotykam się z tym każdego dnia. Być może wynika to z tego, że nikt tak właściwie nie zdaje sobie sprawy z powagi problemu, co bardzo mnie smuci.
Każdy jest piękny, tylko nie każdy o tym wie. Świat narzuca pewien kanon piękna. Przecież rozmiar L nie jest piękny, musi być S, a nawet XS. To chore. A jeszcze bardziej chore jest to, że w to wierzymy i chcemy takie być.
Trzymaj się ciepło. Tu zrozumienie na pewno znajdziesz.
Nie wiem, czy to odpowiednie określenie w tym momencie, ale bardzo mi zaimponowałaś tym tekstem- bije z niego doświadczenie i jakaś mądrość lub bardziej przestroga dla innych wynikająca ze zwykłej, ludzkiej troski. Tobie życzę wiary w siebie i odnalezienia miejsca w sobie, bo to wcale nie jest tak oczywisty proces, za jaki wszyscy go biorą. Bądź dzielna, a ja będę dzielna razem z Tobą. Trzymaj się i nie pozwól wejść niczemu w drogę do szczęścia i spełnienia :)
OdpowiedzUsuńKochana nigdy nie przepraszaj za to jaka jesteś, no coś Ty... Jesteś niesamowita ! I co z tego, że raz jesteś raz Cię nie ma ? Jak jesteś to wspieramy, jak Cię nie ma to czekamy aż wrócisz, proste.
OdpowiedzUsuńMożesz osiągnąć wszystko, tak jak napisałaś, więc trzymam kciuki *.*