8 lutego 2015

I am fucking joke.





Jestem żałosna, wiem to. Tyle obiecujących słów w poprzednim poście rzuconych na wiatr. Jak zwykle niewykorzystanych.
Nie będę się usprawiedliwiać.

Poddaję się, odpuszczam przy każdej okazji.
Czas to skończyć i przestać być śmieszną. 
Albo mi zależy albo nie. 

Łatwiej byłoby zakończyć swój ośmieszający żywot jednej wielkiej porażki. Ale cholerny brak odwagi nie pozwala. Zasnąć i się nie obudzić... Poddać się całkowicie. 



I wydaje mi się, że zdobywanie tej wymarzonej chudości będzie niczym umieranie, grzebanie tej ohydnej mnie, która nie zasługuje na nic, bo jest beznadziejna. Chciałabym ją zabić wraz z jej słabościami. 

Mama, patrzy na mnie jak na wielką porażkę. Rzuciłam studia, nic nie robię wartościowego, a do tego jestem tłusta. Obrzydliwa. Przynoszę wstyd. 

No kto normalny mógłby być dumny z takiego dziecka? 
Czy ktokolwiek?
Otóż nie. 

2 komentarze:

  1. Nie załamuj się kochana i WALCZ. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czasem niepotrzebnie sami stwarzamy sobie mury, które pozornie wydają się nie do przeskoczenia. Otóż to pozory, bo podobno wszystko jest możliwe. Warunek jest taki - trzeba chcieć.
    A Ty, czego chcesz? Chudości? Studiowania? Bycia szczęśliwą?
    Zastanów się nad tym i dąż w odpowiednią stronę.

    OdpowiedzUsuń